W dzieciństwie wydawało mi się, że jeżeli coś się nazywa "motorower" to ma i pedały, i silnik, i na zmianę można używać tych dwóch napędów. Jakie było moje rozczarowanie, kiedy w miarę spotykania kolejnych komarów i motorynek, przekonywałem się, że tam o jakimkolwiek poruszaniu pedałami nie ma mowy. Teraz na nasze ulice i ścieżki wracają różne pojazdy dla tych, którzy chcą lub muszą się oszczędzać, a jednocześnie nie chcą rezygnować z przyjemności jeżdżenia czymś lekkim. Oto Pan na rowerze elektrycznym - motorowerze, wyprodukowanym w Chinach.
Rower posiada silnik o mocy 250 W, akumulator 36 V 12 Ah; prędkość maksymalna 30 km/h, zasięg 50 km, kąt natarcia 5 stopni (chyba chodzi o nachylenie pod jakie na nim podjedziemy), ładowność 100 kg. Czas ładowania akumulatora od 4 do 8 godzin. A zatem, mało wygodna zabawka dla niechcących się pocić. Tylko dlaczego to akurat "Czerwone Trampki" jedzie na tym rowerze z silnikiem, a nie towarzysząca mu Kobieta, która musi się męczyć na "zwykłym" rowerze?
Jakby ktoś myślał o zakupie czegoś podobnego dla np. któregoś ze swoich rodziców, to nie trzeba się decydować na chińszczyznę. Ten, ten i ten są co najmniej składane w PL.
1.11.08
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz