9.1.09

Paranoja rowerowa

Gdzie się nie ruszę, tam spotykam Rowerzystów. Nawet eleganckich. Dzisiaj wybrałem się, na rowerze, na badania krwi do pracowni genetycznej w Instytucie "Centrum Zdrowia Matki Polki".

Przed głównym wejściem (szpitala ginekologicznego) stojak na rowery - przypiąłem swój. Wchodzę, rejestruję się, znajduję Śnieżynkę, czekamy. Po pół godziny ulegam pokusie pójścia po kawę z automatu, przy okazji po bułki dla Żony i siebie. Przy windach spotykam normalnie ubraną Panią, z elegancką dameczką! Widzę, rower czyściutki, dworu (pola - tłum. dla Małopolan) nie ogląda, zaraz domyśliłem się o co chodzi: "Jeździ pani na rowerze po szpitalu?!", "Ale tylko po niższym poziomie". Oczywiście aparat zabrałem z domu, ale idąc do szpitalnego sklepu po bułki dla Żony nie wziąłem go, aż takim świrem nie jestem!
Pani miała zawieszony na kierownicy jeden koszyk, drugi na bagażniku - w obu dokumenty, widać pracowała jako sekretarka-goniec szpitalny. Wychodząc z badań, zapuściłem się wyposażony w aparat na poziom -1, gdzie znajdują się ciągi komunikacyjne łączące poszczególne części molocha (24,3 ha powierzchni, z czego budynki zajmują połowę) - szpital dziecięcy, kuchnię, pralnię itd. I znów dałem
się zaskoczyć, tym razem jakiemuś doktorowi, wysiadającemu z rowerem z windy towarowej! Może Ktoś przy jakiejś okazji zrobi fotografię któremuś ze szpitalnych rowerzystów?

P.S. Po raz kolejny zagościliśmy (my - Łódź) na Copenhagen Cycle Chic, przy okazji posta o mrozach, które ogarnęły Europę.

3 komentarze:

meteor2017 pisze...

To ja jestem większym świrem, bo aparat w zasadzie zawsze mam ze sobą ;-)

A u mnie na Wydziale na korytarzach można było spotkać doktorantkę na rolkach, jednego z wykładowców w fioletowym kasku z metalową teczką i skrzypcami na plecach ;-P

Ale goniec szpitalny na rowerze wymiata ;-)

Witek Kopeć pisze...

A cóż to za Wydział, jeśli wolno spytać?

meteor2017 pisze...

MIMUW - Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego :-)