5 godzin 20 minut... odkąd zaczął padać śnieg. brite widzi na Piotrkowskiej Rowerzystę i chcąc go sfotografować, zaczyna za nim biec. Po 280 m bezskutecznej pogoni daje za wygraną (niekomfortowo się biega po usłanym świeżym puchem śliskim chodniku). Okazało się jednak, że Obiekt zainteresowania zrobił sobie regeneracyjną przerwę:
Błogosławieństwo okienka, pod które można podjechać i zamówić kebaba albo inną shoarmę, nie zsiadając z roweru!
8 godzin... Wybieramy się w czwórkę (Śnieżynka, Marta, Gacek i ja) na wieczorne sanki na Zdrowie:
W kontekście rowerowego zajoba tego bloga, "zagadki" w rodzaju: "Jak myślicie, kim był/w jaki sposób poruszał się jedyny napotkany przez nas Człowiek w parku" są cokolwiek głupawą figurą stylistyczną
7.1.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz