31.12.08

Moda męska - zima 2008/09

Od wczorajszego wieczoru uzbierało się kilka fotografii szykownych rowerzystów, głównie mężczyzn. Najpierw Wojtek "ISO" Makowski (i jego venezia), chwilę po wyjściu ze spotkania w ZDiT-cie:

Foto: patsywojt
Spotkanie odbyło się w ramach konsultacji społecznych, dotyczących ustalenia norm dla nowych ścieżek rowerowych. Przy czym uczestniczące w konsultacjach społeczeństwo dowiadywało się o ich terminie (30 grudnia, godzina 16) tego samego dnia przed południem, po tym jak prezydent Kropiwnicki zreflektował się przed świętami, że trzeba wykonać uchwałę rady miejskiej. Koniec końców nie było tak źle, ponoć jest wola współpracy ze strony decydentów, a prezydent Wojcieszek nawet jeździł zimą w Finlandii na rowerze do sklepu.

A teraz coś, czego obawiają się co poniektórzy narodowcy o wrażliwszych sercach:
sojusz niemiecko-rosyjski. Szczepan, znany specjalista od wytrychów i zamków, zwłaszcza krzyżackich oraz podróżnik, prezentuje nakrycie głowy - pamiątkę z podróży do Bułgarii:

Papacha pochodzi rzekomo z samego Nowosybirska. A rower to niemiecki drajgang (trzy przełożenia, w piaście), bergstoltz model regatta
Rozmowa telefoniczna jak najbardziej autentyczna, niezapozowana - pozdrawiamy Rozmówczynię

Na sam koniec roku kalendarzowego fotografia z opustoszałych o tej porze ulic:
Naturalna, niepozowana. A jakże elegancki Pan!

10 komentarzy:

Unknown pisze...

Właśnie taką papachę bym miała, gdyby jej moja Mamunia nie wydała w świat. Chlip.

brite pisze...

Pan na obrazku nr 3 łamie przepisy przejeżdżając po pasach!

Witek Kopeć pisze...

Pewnie gdyby miał do wyboru bezpieczne, wydzielone pasy dla rowerzystów na ulicach w centrum, nie robiłby tego, tak samo jak wielu, wielu innych rowerzystów w Łodzi. Niestety. Jako anegdotę przegięcia z trzymaniem się przepisów mogę przytoczyć historię, jak razem z eM jechaliśmy formalnie jeszcze nie otwartą ścieżką wzdłuż Włókniarzy. Ścieżka była gotowa, ale sygnalizatory na przejazdach nie działały. Przejeżdżaliśmy między pasażem łódzkim a castoramą na zielonym świetle (ale tylko dla pieszych, po stronie dla rowerzystów sygnalizatory jak piszę nie działały) i policjant przez megafon na radiowowozie kazał nam zsiąść i prowadzić rowery! Dupek.

Unknown pisze...

Jasne, wytłumaczenie znajdzie się zawsze, przynajmniej dla tej strony, po której aktualnie się znajdujemy.

Gdyby dopuszczalna prędkość na ulicach miasta wynosiła 100 km/h nigdy bym jej nie przekroczyła, obiecuję!

Witek Kopeć pisze...

Chybione porównanie (istnieje spora dysproporcja między szkodliwością i niebezpieczeństwem przejeżdżania na rowerze po pasach a jeżdżenia 100 km/h po mieście), ale przyznaję, że nie jestem obiektywny. Tylko, zaraz... Kto ustala przepisy? Czy są wśród nich rowerzyści czy raczej korzystający z samochodów?
"Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jednośladowym jest dozwolone wyjątkowo, gdy: 1. opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem lub 2. szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów" + "Jazda wzdłuż po chodniku lub przejściu dla pieszych innym (niż silnikowy) pojazdem (czyli rowerem) - do 100 PLN mandatu". Restrykcyjne i nieżyciowe zasady...

Unknown pisze...

Zdziwiłbyś się, jak niebezpieczne to potrafi być: najbardziej niebezpieczna sytuacja, w jakiej miałam okazję brać udział jako kierowca, była spowodowana właśnie wyjechaniem przez panią na przejście dla pieszych. Dodam tylko, że jechałam 50 km/h Aleksandrowską, a pani przejeżdżała przejście na skrzyżowaniu z wyłączonymi sygnalizatorami, do tego padał deszcz i było ciemno.
Głupich nie sieją, uwierz mi.
A ta zasada po prostu podnosi bezpieczeństwo - i to rowerzystów, bo kierowcę samochodu taki upadek na maską akurat mało zaboli.
Fakt, większość takich zasad wydaje nam się niewygodnych, ale to nie jest wytłumaczenie dla ich łamania. Zarówno z jednej jak i drugiej strony maski samochodowej.

Witek Kopeć pisze...

Ale ja nie podważam zdrowego rozsądku (wyjeżdżanie przed maskę samochodu się z nim oczywiście kłóci), tylko sztywnego stosowania się do zasad, które są nieżyciowe (czyli właśnie nierozsądne). Nie stawiałbym znaku równości między każdym rowerzystą przejeżdżającym jednię po przejściu dla pieszych. I w drugą stronę, nawet gdyby w tym przypadku o którym piszesz był przejazd dla rowerzystów, nie wyjeżdżałbym w ciemnościach, przy padającym deszczu, przed maskę samochodu.

Unknown pisze...

A to już się nazywa anarchia. Bo przecież tak samo nie każdy kierowca jadący 100 km/h po mieście jest pozbawiony inteligencji i stwarza niebezpieczeństwo, np. na Włókniarzy, na Piłsudzkiego.

Pani, która wyjechała mi na maskę jakoś udało się takie niebezpieczeństwo spowodować - gdyby był tam przejazd rowerowy, to mogłabym się tam roweru spodziewać. Więc jak uniknąć sytuacji, w którym rowerzyście nie uda się przewidzieć? Przykład tej pani podałam, żebyś mógł sobie wyobrazić, że to jest niebezpieczne (dla rowerzysty tak, jak dla kierowcy jazda 100 km/h), ja rozumiem, że dzięki inteligencji można tego niebezpieczeństwa uniknąć, ale gdyby bezwzględnie liczyć na inteligencję uczestników ruchu drogowego, to 90% przepisów moglibyśmy wrzucić do kosza.

Widzisz, dam Ci inny przykład: po to tworzy się ścieżki rowerowe, żeby rowerzysta był bardziej bezpieczny, chociaż na ulicy wśród samochodów, albo na chodniku wśród pieszych, też dałby sobie radę. Z tym że bezpieczniej, wygodniej, itd. jest na ścieżce rowerowej. I to jest "ok". Ale jak mowa o przepisach ograniczających, to już jest "be" i głupie? Temu samemu to służy - bezpieczeństwu.

I ja już podziękuję, bo to chyba nie jest miejsce na takie dyskusje :P

Witek Kopeć pisze...

> Bo przecież tak samo nie każdy
> kierowca jadący 100 km/h po
> mieście jest pozbawiony
> inteligencji i stwarza
> niebezpieczeństwo, np. na
> Włókniarzy, na Piłsudzkiego.

I jest to tam dosyć powszechne.

> Przykład tej pani podałam, żebyś
> mógł sobie wyobrazić, że to jest
> niebezpieczne (dla rowerzysty
> tak, jak dla kierowcy jazda 100 > km/h)

Dziękuję, wyobrażam sobie. Ale nadal pozostaje przy zdaniu, że nie tak jak jazda 100 km/h po mieście, kiedy ryzykujesz życiem swoim i innych uczestników ruchu, w tym jedynie Bogu ducha winnym.

> gdyby bezwzględnie liczyć na
> inteligencję uczestników ruchu
> drogowego, to 90% przepisów
> moglibyśmy wrzucić do kosza.

Nie bezwzlędnie, ale w dużo szerszym zakresie, niż to sobie wyobrażają urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury. Myślę że 90% nie, ale 50% już szybciej, tym bardziej że pewnie taka liczba przepisów jest nagminnie łamana.

> Ale jak mowa o przepisach
> ograniczających, to już jest
> "be" i głupie? Temu samemu to
> służy - bezpieczeństwu.

Wszystkiego się nie da przewidzieć, pozostaje jeszcze liczyć na rozsądek i życzliwość pozostałych uczestników ruchu. Niezależnie od tego istnieje tendencja w prawodoawstwie, żeby maksymalnie nas "zabezpieczyć": np. gdzieś tam w ministerstwie jest teraz szykowany projekt przepisów nakazujących jeżdżenie niepełnoletnim rowerzystom w kaskach. OK, można by ten projekt jeszcze jakoś obronić (ministerstwo tak bardzo się troszczy o bezpieczeństwo, że chce zwolnić z obowiązku rozsądku rodziców), ale przewiduje on rozszerzenie tego nakazu na ścieżki rowerowe!

> I ja już podziękuję, bo to chyba
> nie jest miejsce na takie
> dyskusje :P

Ja również dziękuję, a miejsce na dyskusje - jak najbardziej, przecież o rowery tutaj chodzi. W dniu w którym kierowcy będą przestrzegali ograniczenia prędkości do 50 km/h, będą zatrzymywali się przed przejściem przy prawoskręcie i nie będą wjeżdżali na chodniki (zapraszam na plac Halera żeby pooglądać pieszych przeganianych po chodniku przez kierowców), zacznę potępiać WSZYSTKICH rowerzystów jeżdżących po chodnikach i przejściach dla pieszych!

veloman pisze...

Teraz już wiem, że wystarczy być eleganckim :-/