Jechało mi się spokojnie. Największym zaskoczeniem była dla mnie konstatacja jak liczna i bardzo zróżnicowana (jakościowo, wiekowo, stylowo) jest grupa osób, do której tego ranka i ja również przynależałam.
Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz jechałam na rowerze. Do tej pory robiłam to wyłącznie rekreacyjnie, po mieście nie jeździłam, gdyż obawiałam się konfrontacji z ruchem drogowym. Słabo znam przepisy i nie zawsze mam pewność, jak się w danej sytuacji zachować. Na całe szczęście, znam zasady na tyle, że wiedziałam kto ma pierwszeństwo na niewygodnym skrzyżowaniu Piotrkowskiej i 6 Sierpnia.
Jechałam do pracy i wracałam najkrótszą drogą, nie załatwiałam po drodze innych sprawunków. Nie zmęczyłam się, ani nie zgrzałam, ale mój dom i miejsce pracy dzieli jedynie 2,5 kilometra. Odczułam za to kulminację terenu, która znajduje się na skrzyżowaniu Piotrkowskiej z Tuwima, Andrzeja.
Największy problem miałam z torebką, która zsuwała się z ramienia. Poza tym dosyć dokuczliwa jest kostka brukowa, którą jest wyłożony początkowy odcinek Piotrkowskiej. Jak wracałam w godzinach popołudniowych, oprócz wymijania letnich ogródków, musiałam jeszcze uważać na wychodzących zza nich niesfornych pieszych.
Mój pracodawca dostrzega trend i dostawił stojaki. Teraz stoją już trzy, a na rowerze dojeżdżają nawet dwie osoby z managementu. Robią to w oficjalnych, eleganckich strojach, jakie zakładają do pracy. We wtorek, kiedy był taki nieprzyjemny dzień, osoby dojeżdżające do mojej pracy na rowerze odpuściły sobie, ale i tak znalazł się jeden dzielny zawodnik, który nie zrezygnował z roweru.
Dzisiaj, już bez namowy ze strony brata, ponownie wybieram się w drogę do pracy na rowerze.
GosiaK, foto: brite
1 komentarz:
Brawo, tak trzymać!
Prześlij komentarz