Lekcja 3
Temat: Teoria rowerowej elegancji
To będzie wykład w starym, niedobrym stylu - zero ilustracji. Ale za to samo gęste.
Rowerowa elegancja
Rowerowa elegancja jest zjawiskiem estetycznym, nie należy jej traktować w kategoriach etycznych czy terapeutycznych, jako remedium na własne kompleksy i sposób na dowartościowanie siebie. Jest przejawem ludzkiej dążności do piękna.
Dlaczego rowerowa elegancja? Dlatego żeby wpisywać się w krajobraz miejski, który z założenia ma być czymś eleganckim. Jak jadę na wycieczkę za miasto, zakładam gacie z pampersem i koszulkę nienasiąkającą potem oraz kask. Jak jeżdżę po mieście, nie rezygnuję ze swoich normalnych ciuchów. Ot co.
Poza tym widok rowerzystów w normalnych ubraniach, odzwierciedlających obecne trendy, jest dla innych zwykłych zjadaczy chleba najskuteczniejszą zachętą do jeżdżenia na rowerze po mieście.
Rowerowa elegancja nie jest efemeryczną modą. Nie należy jej utożsamiać z hasłem "mody na rower". Jest raczej powrotem do źródeł. Przez ponad 100 lat rower jako element kultury przebył daleką drogę po to by znaleźć się na marginesie. Pora zdemistyfikować rower!
Grubym nieporozumieniem jest utożsamianie rowerowej elegancji z modą występującą tylko wśród kobiet. Tak jakby elegancja nie była dostępna dla mężczyzn.
Zasada, że rower na którym jeździsz nie może być droższy od tego, co masz na sobie, wyrwana z kontekstu i sztywno przestrzegana jest śmieszna. Ale w zamyśle służy ona czemuś szerszemu. Mianowicie, ma zapobiegać traktowaniu sprzętu na którym jeździsz jak gadżetu, który ma sycić wewnętrzną pustkę. Ma zapobiegać licytowaniu się na akcesoria i kosztowne elementy roweru. Co nie oznacza, że Twój rower może być brzydki. Powinien być efektowny, ale ma współgrać z Tobą, z tym jak wyglądasz.
Nie jest to też tylko moda na "holendra" czy na rower w stylu retro, tak jak nie każdy miejski rower to "holender" czy rower staromodny.
Co ciekawe, eleganccy rowerzyście mogą nie mieć pojęcia o "cycle chic", a mimo to wspaniale swiadczyć o tym zjawisku. Tak jest w doskonałej większości przypadków w Łodzi. I dobrze. Nie chodzi o tworzenie jakiejś tożsamości subkulturowej. Zwyczajnym, eleganckim rowerzystom powinno być obce podsycanie wzajemnych uprzedzeń i kompleksów.
Bycie eleganckim nie jest powodem do uważania siebie za lepszego od innych użytkowników ulic. Wręcz przeciwnie, obowiązuje co najmniej stosunek obojętny, a zalecana jest życzliwość.
Używasz roweru na co dzień, robisz to bez ceremonii. Nie chodzi o odświętną wycieczkę czy wykorzystywanie go jako sprzętu sportowego. Traktujesz rower jak oczywistość.
Lektura obowiązkowa do egzaminu:
About Copenhagen Cycle Chic
Terminology Folly
Manifest Lodz Cycle Chic (tłumaczenie The Cycle Chic Manifesto)
18 Ways To Know That You Have Bicycle Culture
Lektura uzupełniająca:
Artykuły prasowe o Copenhagen Cycle Chic
Summary (by patsywojt): Lessons number 2 and 3 in cycle chic theory and practice. We kindly remind you that cycle chic is a way of being, something about a person and a not way to be noticed or to deal with some personal issues. It is, in short, going back in time and finding the roots of cycling - when it was considered natural to be elegant, to be a part of urban landscape. In the 1970's cars became the symbol for prestige and cycling was for a while no longer considered 'jazzy'. But luckily, this sad trend is in retreat. And the avant-garde of cyclist picking up the idea you can easily spot in the city with the most elegant cyclist in Poland - Lodz. :)
22.2.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
hej - i'm missing the english translations!
no problem if not, but my polish isn't good enough to understand your blog without...
Trochę w Polsce jest problem z ubieraniem. I to nie tylko na rowerze. Nie wiem jak w Łodzi, ale w Warszawie ostatnio króluje trend przetartych znoszonych dżinsów do równie przetartych i brudnych kozaczków. Ani to eleganckie,ani wygodne. Ale pół miasta tak chodzi. Zapewne będzie tak chodzić do upałów. W upały zmieni na plastikowe sandałki na koturnie i odsłoni nadmiar tłuszczu na wywalonym brzuchu z pępkiem. I będzie narzekać,że ostatnia dieta nie pomogła... ale na rower nie wsiądzie, przecież to obciach.
Trochę chciałabym zwalczyć ten sposób myślenia i celowo popromować ubiór rowerowy. Styl kopenchasko-łódzki ciut mi nie pasuje, ze względu na mój wiek. Jak się ma prawie 32 lata to trochę nie wypada ubierać się jak nastolatka. A ten styl (wintażowy) jest dość popularny na Twych zdjęciach.
W zeszłym roku promowałam dłuższe wdzianka do rybaczek i jest to ubiór uniwersalny, jednak dość monotonny i nie tak łatwo dostępny (jeszcze niemodny, powtarzam: jeszcze) :) Muszę wmyślić coś jeszcze, dla tzw. zwykłych ludzi, co czerwonego szala i torebki z rybą raczej nie wezmą :)
"Styl kopenhasko-łódzki"?! "32 lata"?! Oj lavinka, chyba cały czas rozmijamy się z tym, jak postrzegamy ten "styl". Ja mam 31 lat, Mikael pewnie cokolwiek więcej, czy my jeździmy ubrani jak nastolatkowie? Zobacz ten filmik i powiedz, czy tam widzisz przedstawicieli jakiegoś stylu czy po prostu ludzi jeżdżących po mieście na rowerze: http://vimeo.com/3279746?pg=embed&sec=
Nie mylmy bezkrytycznego uleganiu modom z posiadaniem własnego stylu. Z rybaczkami i dłuższymi wdziankami na rowerze jesteś dla mnie jak najbardziej "cycle chic"!
@ placid casual
Translation will be soon. Just translator is dawdling. In fact, the text isn't simple!
Ja mówię o kolorowych dziewczynach, które focisz. Czasem mam wrażenie,że je faworyzujesz, a ja już powinnam zacząć się stosownie do wieku ubierać. I tak znajomi patrzą się na mnie jak na wariatkę,że na rowerze jeżdżę zamiast na samochód odkładać ;)
No,ale coś się wymyśli. Muszę coś wykombinować na okres jesienny i wiosenny(od deszczu), bo czarna kurtka od wiatru to nie to, a czerwony polar może nie starczyć. Hm. Parasol? Tylko jak ja będę smsy na rowerze pisać z parasolem w ręce? Bez parasola da radę, ale tak może być problem ;)
Ciekawe spostrzeżenie - cenna uwaga. Myślę, że nie faworyzuję. Tylko mniej jest eleganckich ludzi w wieku 40 lat i więcej, ubierających się w sposób bardziej stonowany, którzy by jeździli na rowerze. Chociaż, jak teraz w myślach wertuję bloga, stwierdzam że trochę się już ich tutaj przewinęło.
Co do okrycia, nie poradzę Ci. Myślę że jakaś pelerynka, pewnie można wynaleźć w sieci coś nieobciachowego. Były już takie posty na Copenhagen Cycle Chic, o pelerynach właśnie. Ja generalnie jak pada przystaję i się chowam w bramie, a jak trochę zelży to jadę dalej.
Z parasolem już próbowałem i jest niepraktyczny - nie tylko zajmuje rękę, ale jeszcze musisz kierować go pod wiatr, co skutecznie ogranicza pole widzenia, gdy wieje w twarz.
Prześlij komentarz