Kiedy w sobotni poranek otworzyłem jedno oko i poczułem na źrenicy przejmujący chłód listopada byłem prawie pewien. Gdy otworzyłem drugie oko i wyjrzałem przez okno aby zobaczyć gęstą jak budyń mgłę - wiedziałem co będę dzisiaj robił. Czas na łowy ładnych rowerków. Poszedłem do Śródmieścia piechotą po drodze zahaczając o kilka lokacji. Pod Realem ustawiono stanowisko dla rowerów - z tabliczką, niestety bez kamer dbających o bezpieczeństwo (żeby jeszcze ktoś się w nie gapił!). Na stojaku stał między innymi taki vintage:
Dodatkowo w parku jak co dzień gromada młokosów łamała sobie karki i łokcie na świeżo wybudowanym torze dirtowym. Średnia wieku oscyluje wokół 12, a i szyku brakuje osobnikom ledwie oderwanym od cycka, toteż jedynie z kronikarskiego obowiązku:
W zimny dzień lepiej postać w cywilizowanych warunkach, nawet jako eksponat z poprzedniej epoki:
A oto przykład totalnego braku dbałości o swojego rumaka. Dzieci - nie próbujcie tego w domu!
I tak dotarliśmy do Manufaktury - łódzkiego wyznacznika miejskich trendów. Już przy wejściu knajpa Wook przypomina nam o ustroju jaki panuje w najludniejszym kraju świata:
Na koniec efekt półgodzinnego oczekiwania na cokolwiek ciekawego:
Zmarzłem, zgłodniałem, wydałem ostatnie pieniądze na zbytki. Czegoż nie robi się dla LodzCycleChic!
Tyle .skunk. Jestem pod wrażeniem... Ze swej strony dodam, iż zauważyłem tożsamość stojących rowerów (vintage i harcujące) z rowerami ujeżdżanymi (park Poniatowskiego i Manufaktura). To świadczy o kompletności Twojej relacji i potwierdza, że kierowałeś obiektyw na właściwe Osoby...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz