Od wczorajszego wieczoru uzbierało się kilka fotografii szykownych rowerzystów, głównie mężczyzn. Najpierw Wojtek "ISO" Makowski (i jego venezia), chwilę po wyjściu ze spotkania w ZDiT-cie:
Foto: patsywojt
Spotkanie odbyło się w ramach konsultacji społecznych, dotyczących ustalenia norm dla nowych ścieżek rowerowych. Przy czym uczestniczące w konsultacjach społeczeństwo dowiadywało się o ich terminie (30 grudnia, godzina 16) tego samego dnia przed południem, po tym jak prezydent Kropiwnicki zreflektował się przed świętami, że trzeba wykonać uchwałę rady miejskiej. Koniec końców nie było tak źle, ponoć jest wola współpracy ze strony decydentów, a prezydent Wojcieszek nawet jeździł zimą w Finlandii na rowerze do sklepu.
A teraz coś, czego obawiają się co poniektórzy narodowcy o wrażliwszych sercach: sojusz niemiecko-rosyjski. Szczepan, znany specjalista od wytrychów i zamków, zwłaszcza krzyżackich oraz podróżnik, prezentuje nakrycie głowy - pamiątkę z podróży do Bułgarii:
Papacha pochodzi rzekomo z samego Nowosybirska. A rower to niemiecki drajgang (trzy przełożenia, w piaście), bergstoltz model regatta Rozmowa telefoniczna jak najbardziej autentyczna, niezapozowana - pozdrawiamy Rozmówczynię Na sam koniec roku kalendarzowego fotografia z opustoszałych o tej porze ulic: Naturalna, niepozowana. A jakże elegancki Pan!
W naszej polskiej tradycji z końcem roku wyraźnie zwalniamy - zaczynamy w Wigilię i kończymy 2 stycznia próbując złapać codzienny rytm. Podobnie liczba rowerzystów, którzy wybierają się na miasto, maleje w tym czasie - studenci mają wolne, w firmach też jest jakby mniej pracy. Zajrzałem dzisiaj na Piotrkowską i - poza rikszarzami - widziałem tylko jednego rowerzystę. Za to HuBar miał dziś szczęście spotkać tę oto Panią w kozakach:
Przedostatni słoneczny dzień w roku to znakomita okazja na zaaranżowane fotografie na holenderskiej klasyce, do których dała się przekonać moja Siostra.
A może ktoś z Was ma znajome, które ciekawie się ubierają i chciałyby zapozować na starych, eleganckich rowerach? Aktualnie szukam Pani w płaszczyku w kratę i najlepiej czerwonych butach.
Trzech na sześciu anonimowych jurorów wskazało na teledysk do "TV" amerykańskiej grupy Headlights, jako najlepsze wideo w kategorii "Cycle Chic" (wyniki ankiety w kolumnie po prawej stronie). Zatem wypadało by uhonorować zywcięzców specjalnym wpisem. Zaczynamy!
Klip powstał gdzieś w 2006 lub (co bardziej prawdopodobne) 2007 r. Ilustruje utwór z debiutanckiego albumu "Kill Them with Kindness". Teledysk stworzyli J-Four, a wyreżyserował jeden z nich - Julian Acosta.
Headlights pochodzą z Champaign (Illinois), stutysięcznego miasta (licząc wraz z bliźniaczym Urbana), położonego 217 km na południe od Wietrznego Miasta i 200 km na zachód od Indianapolis. Z przysłowiowej orbity satelity Champaign wygląda tak:
Te prostokąciki otaczające miasto to nie piksele kamery w satelicie, ale pola kukurydzy i soi. Ów monotonny krajobraz widzimy z poziomu drogi na samym początku klipu. Sam zespół zresztą nagrywa(ł) na położnej pod miastem farmie. Poza tym Champaigne to ośrodek uniwersytecki (uniwersytet stanowy) i technologiczny na tzw. "krzemowej prerii" (siedziba siedmu firm z listy Fortune 500). A zatem nie brakuje tam młodych ludzi. I na takim fermencie narodził się nasz indie-rockowo-popowy pięcioosobowy zespół, śpiewający piosenki takie jak ta:
You could wake up in the morning and try to feel so good that you didnt realise and the things they're like stop me from crying but at night they stop me from crying
I couldnt take up more space in my mind (?) the back door isn't easy to find as a call from self-indulgence we'll meet our world to pull up a something
so can you tell me that you feel this fame when you stare at the faces full with so much shame
or is it you're too high to tell us the part so you can live your life and keep up your lying
i can not stand to watch the TV lions and the clowns keep staring at me and the boys and the girls of the town are afraid they go up to destroy everything that they see
Zostało jeszcze parę pysznych fotografii patsywojt z Utrechtu. Przypominam, że patsy wykonała je podczas pobytu w Holandii w październiku. Najpierw niech przemówią same rowery:
Jak to ujęła patsy: "Bo rower też powinien być piękny"
Sobota rano, wejście do mięsnego...
Dyfuzja innowacji Utrecht - Łódź? Wzór 1: dodatkowe siodełko dla dziecka na ramie
Wzór 2: jak wozić żonę (na mocnych holenderskich rowerach)
Wzór 3: jak wsiadać chłopakowi na bagażnik, aby nie ciążyć za bardzo podczas ruszania
Pierwszy raz w życiu wybrałem się na naszą regularną masę krytyczną (ostatni piątek miesiąca, godzina 18 na Pasażu). Z przecieków, które pozamieszczali co poniektórzy w sieci spodziewałem się większej liczby uczestników niż w listopadzie. Okazało się jednak, że świąteczny odpoczynek i niska temperatura skutecznie utrudniły wielu przybycie tego dnia na miejsce, w którym spotkałem jedynie Pawła i Marcina z KMX-ami oraz stałego Masowicza - JEZU. Po czasie dołączył do nas jeszcze Saurus.
Foto: Stęsior
KMX-y czyli rowery poziome, trójkołowe, sprowadzone z Wielkiej Brytanii. Bardzo ciekawe wrażenie, jazda taką maszyną. Pierwszy raz w życiu przymierzyłem się w ogóle do roweru poziomego. Nie wiem, jaką trasę wybrali Uczestnicy grudniowej masy, bowiem jeszcze zanim ruszyli musiałem zwijać się do "Polonii" na film, na który byłem umówiony z dwiema najważniejszymi (z sześciu w ogóle) Kobietami mojego życia: Śnieżynką i Jej Mamą. Już po wyjściu z kina mogliśmy poczuć się jak w cywilizowanym świecie - my elegancko ubrani i opustoszała Pietryna mieniąca się świetlnymi ozdobami:
Jesteście już na tyle dorośli, aby stawić czoło prawdzie i pozbyć się balastu dziecięcej iluzji.
Foto: Arek "aras" Urbanowicz
Mikołaj nie odwiedza wszystkich domów osobiście!
Foto: Arek "aras" Urbanowicz
W dostarczaniu prezentów pomagają mu różne uczynne osoby, m.in. Eva, uchwycona na Piotrkowskiej z wypchaną torbą w przedwigilijny wtorek.
P.S. Doczekaliśmy się drugiej wzmianki o Łodzi na Copenhagen CC. Fotografia ta sama (musiała się im tam spodobać, nie była przecież jedyną łódzką przesłaną im przez .skunk.a), ale tym razem Mikael pokusił się o opis, w którym pojawiły się słowa-miód lane na nasze serca: "cycle chic pearl", "presents the cyclists in their city brilliantly". Poza tym Ojciec idei "cycle chic" daje nam nadzieję na odwiedzenie naszego miasta...
Moi drodzy. Zbliżają się święta, przypuszczalnie przez najbliższe godziny będę miał utrudniony dostęp do komputera, który zniknie ze stołu nakrytego natenczas świątecznym obrusem. Chciałbym Wam - nam złożyć życzenia zachowania czujności. Bowiem dotarło do mnie, że istotą tych świąt jest przypominanie o powtórnym pojawieniu się naszego Pana na tym świecie. Wiecie, te wszystkie przypowieści o sługach, których pan zastał śpiącymi. Słowem, bądźcie czujni. Także dlatego abyście nie wyjechali na spotkanie Pana zbyt wcześnie. Czyli pokora, wyobraźnia i życzliwość na ulicach. Nie tylko od święta. A poza tym, jak najwięcej "chic" pod choinką!
...gdy tylko usłyszała, że chcemy jej zrobić zdjęcia, od razu odpięła blokadę roweru, wsiadła na niego i pojechała... dopiero później spytała się, w jakim celu ;-) Panią przyłapaliśmy podczas przedświątecznych zakupów. Daliśmy jej na kartce adres strony... i tu jest miejsce NA NAGANĘ I PODKREŚLENIE, ŻE DOMAGAMY SIĘ FIRMOWYCH WIZYTÓWEK! O!
HuBar
Biję się w swoją pierś, że nie wyposażyłem Was (kimkolwiek "Wy" jesteście) w stosowne bileciki naprowadzające na bloga. Obiecuję po świętach możliwie szybko naprawić ten błąd.
Przesilenie, najkrótszy dzień i najdłuższą noc rocznego rytmu mamy już za sobą. W poniedziałek temperatura sięgnęła nawet 10 st. C. W południe przez dłuższy czas padał ulewny deszcz.
Foto: HuBar
Jak przestało padać, na ulicach robiło się słonecznie.
Foto: HuBar
Jakoś choinki nie pasowały do tej wczesnowiosennej aury.
Niezawodny HuBar wynalazł ten oto artykuł w "Dzienniku Łódzkim", pióra niezastąpionej Moniki Pawlak. Materiał ilustruje fotografia jednej z atrakcji turystycznych miasta:
Foto: Dziennik Łódzki Polska
Trochę źle skadrowane, ale można to tłumaczyć pośpiechem towarzyszącym chęci uchwycenia Pani w czarnym płaszczu. Niezaprzeczalnie, w Łodzi turysta ma na co popatrzeć, o czym przekonujemy się od ponad dwóch miesięcy, od samego początku istnienia tego bloga. Ale też na ułatwienia nie ma co liczyć - raczkująca sieć ścieżek rowerowych czyni podziwianie szykownych Rowerzystów zajęciem wymagającym samozaparcia i poświęcenia, nie to co w Kopenhadze czy innym duńskim, holenderskim albo niemieckim mieście, gdzie sami pchają się w obiektyw.
W piątek dowiedzieliśmy się, że Yach Festival przenosi się z Gdańska do Łodzi. Dla mnie, dziecka hamburgerów, coca-coli i wideoklipów, jest to świetna wiadomość. Ostatnio także obrodziło linkami do Cycle Chic Music Video na CCC. Postanowiłem je zebrać w jednym miejscu i uczynić przedmiotem kolejnego plebiscytu:
a) Dunka Szhirley, "Gammel Kongevej" (czyli kopenhaski Trakt Królewski)
b) Szwedka Anna Ternheim, "To be gone"
c) Szwedka Veronica Maggio, "Måndagsbarn" (czyli "Poniedziałkowe dziecko")
W oczekiwaniu na godne polskie (łódzkie?) produkcje, które mogłyby wystartować w przyszłorocznym Yach Festivalu, wybierzmy najlepszy teledysk w duchu Cycle Chic (ankieta w kolumnie po prawej)!
OK. Dzień należy do tych z rodzaju najgorszych na jazdę na rowerze. Przeklęty mokry śnieg, kałuże na ulicach, to wszystko sprawiło, iż spodziewałem się że poszukiwanie rowerzystów będzie podobne do tropienia pantery śnieżnej. Co zrobiłem? Wpadłem na pomysł, by samemu dziś zaświadczyć o rowerowej elegancji. Tym bardziej, że wczoraj dotarł do mnie nowy nabytek-zabytek, dzięki ofiarnej pomocy Rafa i Brzeszcza, a dziś udało mi się namówić Śnieżynkę na zakup kaszkietu na moją niemałą głowę. I kiedy po wyjściu z galerii handlowej ustawiłem się do fotografii, zauważyłem gwałtowne poruszenie na twarzy Śnieżynki i idące za tym szybkie naciśnięcie spustu migawki:
Uparciuchy! Taka paskudna pogoda, a oni i tak wybierają się w drogę na ślicznych holendrach. Oczywiście doskoczyłem do Dwójki przypinającej swoje rowery do stojaka i poprosiłem o zapozowanie. Jak widać, On założył praktyczną pelerynę, Ona gorzej wyekwipowana (słowa uznania za wysoką wytrzymałość na ekstremalne warunki), ale za to jaki dodatek:
Dzięki fotografii autorstwa tego oto skromnego Człowieka (tutaj ujętego w typowo łódzkiej scenerii)
Foto: HuBar
zaistnieliśmy na Copenhagen Cycle Chic! Brawo "Michal", wyrazy uznania dla Ciebie i Pani z fotografii! To są dopiero nominacje, ale i tak satysfakcja duża. No i idzie w świat nazwa "Lodz" w bardzo przyjemnym kontekście. Pewnie potencjał polskich internautów w pisaniu komentarzy po angielsku nie jest tak duży jak w klikaniu w sondach, ale niezależnie od wyniku zawodów widać że łodzianka na tle konkurencji nie wypada źle.
Plus za sprawne dynamo i włączone światełko, 6 punktów karnych za niezastosowanie się do sygnałów świetlnych i co najmniej 10 za brak rękawiczek! Zaraz... Czyżby ta Pani jednak miała założone rękawiczki?
To dzieje się naprawdę. Fotografie pochodzą z dzisiaj (wtorku) i zostały wykonane w naszym mieście. Co bardziej spostrzegwaczy rozpoznają nawet na tyłach jakiego obiektu HuBar i .skunk. napotkali tę Osobę:
Foto: HuBar
Nie jest to również ich Znajoma, którą namówili na zaaranżowane fotki, ale rzeczywista Postać poruszająca się po mieście na rowerze! Fotografie są efektem podchodów chłopaków, którzy powoli specjalizują się w tropieniu (póki co nieszkodliwym) efektownych Rowerzystek.
...a precyzyjniej - z południowego wschodu (powiew stepów Akermanu). Temperatura nie była taka niska, ale ów wiatr czynił chłód bardziej odczuwalnym. Tym większa chwała Osobom, które - odpowiednio ciepło ubrane - wsiadły dziś na rower!
Okazuje się, że po Łodzi (po Piotrkowskiej) owszem jeżdżą szykowni Rowerzyści, ale o tej porze jest to ograniczona grupa Osób. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż kolejny raz zostały wyłowione przez HuBara Panie, kótre już gościły na naszym blogu. Tyle że tym razem role się odwróciły - dwie poniedziałkowe Bohaterki teraz pomykały w spodniach:
Co do zamieszczania tej fotografii miałem pewne opory, jako że mam podstawy przypuszczać, że Pani może sobie tego już nie życzyć. Zwyciężyła jednak chęć promocji kultury i postawy godnej naśladowania. Jeżeli jednak ktokolwiek ma coś przeciwko zamieszczaniu jego fotografii na tym blogu, proszę o informację na maila, a niezwłocznie takową fotografię usunę.